Witam wszystkich.
Tak jak nie narzekam na mojego astrowoza tak ostatnimi czasy zaczyyna mnie drażnić.
Zaczęło się od tego, że pewnego pięknego dnia wsiadam do auta, odpalam i ruszam. Po przejechaniu kilkunastu metrów zauważyłem, że kontrolka ładowania świeci. Niewiele myśląc wróciłem na miejsce parkingowe. Pierwsze co mi się nasuneło to niskie napięcie ładowania i stąd ślepiąca czerwień kontrolki. Po zmierzeniu napięcia na klemac okazało się, że alternator podaje 17-17,5V.
W czeluściach internetu wyczytałem, że to problem regulatora napięcia. Na następny dzień demontaż alternatora (Delco-Remy), potem regulatora i do sklepu po nowy. Przed montażem postanowiłem jeszcze wymienić pierścienie komutatora i łożyska bo jedno dawało znaki wstępnego zużycia (zajął się tym pobliski serwis). Przy okazji sprawdzili czy alternator działa i wszystko na przyrządach wyszło "książkowo"
Alternator trafił na swoje miejsce. Przy okazji dłubania przy aucie wymieniłem przewody masy, bo wyczytałem, że to mogło być przyczyną uszkodzenia regulatora a zostało mi trochę przewodów po instalacji sprzętu audio, więc po co mają się marnować w szafie
Po złożeniu wszystkiego do kupy okazuje się że kontrolka dalej świeci, napięcie ładowania wacha się w zakresie 14,3-15V w zależności od obciążenia. Pomiary wykonane zarówno na klemach jak i na samym alternatorze. Akumulator w pełni naładowany. I tutaj pojawia się pytanie do bardziej doświadczonych.
Co może być powodem tego, że kontrolka dalej świeci? Od czego zacząć poszukiwania ewentualnej usterki?
Z góry dziękuję za wszelkie sugestie